Moje zdjęcie
Ma rude włosy, zielone oczy i piegi. Jego matka zmarła gdy miał 35 lat. Ojca nie poznał nigdy. Urodził się późno w nocy w szpitalu z czerwonej cegły. Gdy widzi przestraszoną twarz Franza Kafki ogarnia go smutek. Chciałby wieść spokojne i harmonijne życie a ludziom, których spotka dawać tylko radość, szczęście i dobro. Zawsze, gdy to tylko możliwe, siada nocą na brzegu jeziora i patrzy w okna domu gdzie po raz pierwszy pocałował ukochaną.Ceni szczerość i odwagę. Ma już więcej lat niż Chrystus więc świata nie zbawi...

niedziela, 20 lipca 2008

SZEPT 5

Niedzielne popołudnie.
Obiad już zjedzony, naczynia legły w zlewozmywaku, Piotruś Pan pokonuje w mistrzowskim stylu Hooka a za oknem słychać dźwięki harmonii - szarym chodnikiem idzie smutny cygan. Z nadzieją w oczach patrzy w okna szarych bloków. Lecz jest niedziela i wszyscy siedzą przed telewizorami trawiąc rosoły, schaby, mielone, mizerię tego świata i kompot z suszu. Więc smutny cygan mocniej naciska klawisze bo musi przebić się przez plastikowe okna, obojętność ludzką i coraz grubszą tkankę tłuszczową.
Idzie szarym chodnikiem smutny cygan, gra na harmonii smutną melodię a drzewa cieniem w pas mu się kłaniają.
Stanął między blokami, zadarł głowę do góry a spod palców puścił litanię do nieba co w szybach odbite, do ptaków, do chmur, do Boga i ludzi schowanych za firankami. Z nadzieją w oczach czeka na mannę z przestworzy aż tu dwie starsze panie od piaskownicy gdzie wnuczęta nieporadnie igrają, podchodzą z portmonetkami w starych dłoniach i dźwięcząc monetami i uśmiechem wyciągają doń bilon. I uśmiechnął się wdzięcznie smutny cygan, harmonia grać na moment przestała a monety w kieszeni zniknęły. Pokłonił się nisko paniom jasnym i zagrał od ucha aż gołębie poderwały się do lotu.
A potem już nikt nie podszedł do smutnego cygana...
I odszedł smutny cygan ciemną drogą w dal. Bez słowa, bez pożegnania, bez otuchy i... zniknął.


Brak komentarzy: