Moje zdjęcie
Ma rude włosy, zielone oczy i piegi. Jego matka zmarła gdy miał 35 lat. Ojca nie poznał nigdy. Urodził się późno w nocy w szpitalu z czerwonej cegły. Gdy widzi przestraszoną twarz Franza Kafki ogarnia go smutek. Chciałby wieść spokojne i harmonijne życie a ludziom, których spotka dawać tylko radość, szczęście i dobro. Zawsze, gdy to tylko możliwe, siada nocą na brzegu jeziora i patrzy w okna domu gdzie po raz pierwszy pocałował ukochaną.Ceni szczerość i odwagę. Ma już więcej lat niż Chrystus więc świata nie zbawi...

poniedziałek, 27 maja 2013

PINK ROSES

Wszyscy kiedyś byliśmy studentami - oblewaliśmy egzaminy, oblewaliśmy sesje, potem oblewaliśmy oblane sesje by oblać zaliczony rok lub zaliczyć kolejne oblanie.Było różnie ale byliśmy młodzi, wspaniali, niewinni, dobrze zapowiadający się i pełni nadziei. A potem z dyplomem, jak z wyrokiem śmierci każdy odjechał w swoją stronę szukać szczęścia i spełnienia.

(powyższy wstęp nie ma absolutnie żadnego związku z istotnym tematem tego posta co się okaże za moment)












Onegdaj, w jedną z zeszłych sobót, miałem tę przyjemność, że popracowałem sobie przy Juwenaliach. Było piwo, kiełbaski, muzyka...i Pink Roses - nigdy o nich ani ich nie słyszałem,występowali jako pierwsi drugiego dnia na Lumumbowie. Gdy zaczynali grać pod sceną stało może z dziesięć osób, gdy kończyli było co najmniej pięćdziesiąt. Grają razem podobno od roku w tym składzie, tak powiedziała ze sceny frontmenka, wtedy jeszcze mówiła bo gdy kończyła koncert ledwie wydawała z siebie zachrypnięte monosylaby ale jej żywiołowa szczerość i bezwarunkowa radość z możliwości grania zauroczyła mnie na te kilkanaście minut więc stałem oparty o barierkę i mocno im kibicowałem z uśmiechem i papierosem na ustach. Potem odszedłem na chwil kilka bo musiałem trochę poudawać pracę a gdy wróciłem jasnowłosa wokalistka już mocno chrypiała ale nadal szczęśliwa, że ludzi przybywa, że klaszczą, że skaczą, że błędy wybaczą i nic to ,że prawie bez głosu ale uśmiechnięta i zdziwiona, że mimo totalnej chrypy ludzie nagradzają ją i zespół oklaskami. Między utworami prosiła o robienie zdjęć bo "wiecie dopiero zaczynamy i jakbyście mogli nam wysłać te zdjęcia na Facebooka to byłoby super".

Nie wiem czy im się uda, czy dojdą na szczyt, czy na ich koncerty ludzie będą walić drzwiami i oknami ale życzę im tego z całego serca a wy którzy czytacie te słowa wejdźcie łaskawie na ich profil na fejsa wrzućcie im lajka i dobre słowo bo naprawdę na to zasługują i podniesie ich to na duchu.



niedziela, 12 maja 2013

Choszczno tu




Można wejść aż do środka, mijając wzgórze i rondo i wejść do kościoła,w którym akurat odbywa się próba uroczystości komunijnej. Dzieci karnie podchodzą do mikrofonu i z nabożną czcią recytują nakazane przez księdza słowa modlitwy.
Można skręcić tuż przed rondem i wejść do baru MIŚ na piwo. Tam jest luźniej - tylko pan Mietek czeka na flaki. Miejsca jakby mniej, gorsze oświetlenie, atmosfera mniej podniosła, żadnych mikrofonów ale za to nie trzeba zdejmować czapki. "Papierosy palimy na zewnątrz" - znudzonym głosem informuje barmanka.
Można przewertować skąpo zaopatrzone ciuchlandy by w tym ostatnim przed dworcem kupić siedem podkoszulek prosto z Anglii, po okazyjnej cenie bez dziur i zapachu spoconych Anglików.





Można odnieść wrażenie do pralni chemicznej, oczyścić, wyprasować i z czystym sumieniem wrócić na ulicę - nikt nie pozna, nikt nie zwróci uwagi.
Można u szewca kupić tanio trampki - białe, na gumowej podeszwie z czarnymi sznurowadłami w jedynym rozmiarze 44.
Można w barze mlecznym tanio skonsumować pierogi w towarzystwie dwóch strażniczek miejskich.





Kiedy słońce zacznie nawijać pożółkłe promienie na czarny kłębek nocy trzeba wstać i zejść mostem na drugą stronę rzeki. Na zakręcie wybrać drogę w prawo i wyjść na prostą. To tylko kwestia czasu - ciemność wchłania szybko i bezszelestnie.