Moje zdjęcie
Ma rude włosy, zielone oczy i piegi. Jego matka zmarła gdy miał 35 lat. Ojca nie poznał nigdy. Urodził się późno w nocy w szpitalu z czerwonej cegły. Gdy widzi przestraszoną twarz Franza Kafki ogarnia go smutek. Chciałby wieść spokojne i harmonijne życie a ludziom, których spotka dawać tylko radość, szczęście i dobro. Zawsze, gdy to tylko możliwe, siada nocą na brzegu jeziora i patrzy w okna domu gdzie po raz pierwszy pocałował ukochaną.Ceni szczerość i odwagę. Ma już więcej lat niż Chrystus więc świata nie zbawi...

czwartek, 26 sierpnia 2010

słowo światło dźwięk

"... nie ma nic lepszego pod słońcem, niż to, by się człowiek weselił dziełami własnych rąk..."





czasem zaczynam pisać post i zarzucam go by po jakimś czasie do niego wrócić
ten zacząłem pisać pod potrójnym wpływem Antoniego Libery piszącego o Becketcie nawiązującym do Biblii ale dalibóg co chciałem napisać, co ma znaczyć tytuł i dlaczego wmieszałem w to Patti Smith nie pamiętam...
cień Godota padający na zmarłych...
przestraszony chłopiec na wiejskiej drodze...
melonik, skarpa, zachód słońca...
troska, dłoń, chrzęst...
tylko pojedyncze słowa migoczą na horyzoncie pamięci
ukryty wymiar ostateczności ?

a skoro i tak panuje tu stylistyczno - myślowy bałagan to na koniec jeszcze jedna wersja Nirvany

wtorek, 17 sierpnia 2010

pierwsze próby poetyckie - pisane przez prawie pierworodną

Ponieważ poezję powinienem popularyzować, popierać, ocalać od zapomnienia i cieszyć się nią mimo że często jej nie rozumiem - przeto, niepomny krytyk i dąsów, niniejszym ogłaszam wiersz najczystszej wody po wpływem "Księżniczki na ziarnku grochu" stworzony przez córkę ma niepełnoletnią lecz wrażliwą wielce, nie tylko na słowo pisane lecz i na obraz, klimat wieczoru i aurę za oknem
z drżeniem palców cytuję więc ...



po deszczu znikły banany
rano sukienka wypadła z ręcznika
wszystkie księżniczki były
a ta druga nie umie leżeć
się napychała

poszła noc
sukienka znaczy od końca
jesteś taki...

wyżej!
wyżej!
wyżej!

wtorek, 3 sierpnia 2010

Zapach ciszy

"Na dworcu kolejowym w Jarocinie jest majestatyczny most biegnący wysoko nad torami. Wszyscy, którzy bywali na festiwalu wiedzą ile trudu wymaga wdrapanie się na niego po całonocnym koncercie z ciężkim plecakiem i jeszcze cięższym kacem. Ale wyobraźmy sobie, że jest późny wieczór, robotnicy wrócili do domów i siadają przed telewizorami czekając na dziennik.Żony prasują wilgotne koszule a dzieci zmęczone całodzienną bieganiną przysiadają na schodach wyczekując kolacji. Wtedy na moście pojawiają się dwie postaci - kobieta i jej syn. Ona niesie reklamówkę z jedzeniem i niebieską torebkę ze skaju, on dźwiga granatowy plecak na stelażu i biały żeglarski worek. Oboje niosą ciężką skórzaną torbę ,która kołysze się między nimi. Na torbie leżą kurtki. Zachodzi słońce, niebo przecinają dwie smugi chmur, kończy się lato. Na środku mostu zmieniają ręce i idą dalej.Dochodzą do schodów i ruszają w dół na dworzec PKS. Schodzą po schodach i znikają z pola widzenia.
Następnie widzimy ich na dziedzińcu dworca - matka stoi w kolejce przed kasą a syn pilnuje bagażu siedząc na ławce. Kończy się dzień a zarazem kończy się ich wspólna podróż. Za kilka minut wsiądą do autobusu, który jadąc przez miasto, przez las, przez pole dowiezie ich na skraj wioski skąd piaszczystą drogą dojdą do domu."

Nigdy nie udało mi się dośnić tego snu dalej - w różnych wariantach autobus mknął przez knieje to znów jechał szczytem klifu w świetle prażącego słońca. Pytałem różnych wróżek co taki sen może oznaczać ale one tylko tajemniczo mrużyły oczy i nabierały wody w usta. Wody życia oczywiście.