"Zemleć ser"
Ale jak zemleć ser gdy maszynka do mięsa pamięta młodzieńcze lata towarzysza Edwarda i odpada jej raczka bo gwint przytrzymujący śrubkę się wyrobił?. Nieważne. Po ser trzeba pójść do Pań na Wierzbową - to na końcu ulicy w miejscu gdzie kończy się wszechwładne panowanie betonu a zaczyna się dominacja kojących sił natury. Panie prowadzą sklep od zawsze. Zawsze od szóstej rano. Zawsze uśmiechnięte, zawsze w fartuszkach, zawsze na miejscu -
jedyny stały i niezmienny punkt we wszechświecie.
Ser musi być świeży, lekko wilgotny, półtłusty i w mokrym papierku. Trzeba go zmielić dwa razy.
Drugim ważnym składnikiem są jaja - powinno być ich osiem.
"Żółtka z cukrem utrzeć do białości i połączyć z serem"
Najpierw trzeba oddzielić żółtko od białka. Pamiętam smukłe dłonie Meryl Streep w "Godzinach". Nie używała skorupek. Rozbijała jajko o brzeg miski by po kilku szybkich i zręcznych ruchach dłoni na ręku zostawało samo żółtko. Białko majestatycznie spływało pomiędzy palcami.
Półtorej szklanki cukru romantycznie wchłania osiem niczego nie podejrzewających żółtek. Wtedy należy wziąć przedmiot:
"Cały czas mieszając wlać roztopione wystudzone masło, wsypać mąkę ziemniaczaną, cukier waniliowy, bakalie, skórkę cytryny, delikatnie wymieszać z ubita na sztywno pianą z białek".
Masło studzę na balkonie. Balkon wychodzi na ulicę i liceum. W liceum był kiedyś przytułek dla sierot. Teraz nocą rządzi tam portier. Co dzień rano widzę jak ścieli turystyczne łóżko a jego zaspana twarz odbija się w brudnej szybie.
"Masę wlać do tortownicy wysmarowanej masłem i wysypanej tarta bułką. Piec 60min w średnio nagrzanym piekarniku"
Bułę tartą mielę sam. Masło dawno temu też robiłem sam, na wsi gdzie nikt nigdy nie podnosił głosu a horyzont kończył się dalej niż błękitna linia nieboskłonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz