Dwoje bezdomnych śpiących w drugim wagonie tramwaju nr 10 relacji Górczewska - Mokotów. Brudnymi ciałami wtuleni w brązową skórę siedzeń, nadnaturalnie skuleni, schowani w ciepło własnych ciał, podróżujący by spać, zastani w czasie, zaspani w starości, pomarszczeni, okutani ochronną pajęczyną brudu, smrodu i strachu, odcięci od świata a przecież mu przynależni, próbujący umknąć bezlitosnej brzytwie czasu.
On - łysiejący, z pocerowaną serwetą wyleniałych, jasnych loków, z których żeglarska czapka spadła na podłogę na wysokości cmentarza Wolskiego, zaokrąglony, nieogolony i przewieszony przez poręcz jak ręcznik
Ona - zasnuta ciemnymi chustami, kapturem i dłońmi
Siedmiu alpinistów zawieszonych między niebem, ziemią, oknem a ptakami, pełni piany, werwy i zimnego powietrza w płucach, podniesieni na duchu i linach, czyszczący tę druga ciemniejszą stronę szyby, w której odbijają się nasze zazdrosne tęsknoty
Kawałek chodnika, na którym mieści się kilka skrzynek z owocami, wymontowany fotel od malucha, dwoje ludzi i waga schowana we wnętrzu samochodu pozbawionego kół, z oknami zaklejonymi gazetą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz