Właściwie zaczęło się od światła na tym kapeluszu, od tej plamy, jasnej i niepokojącej, prowokującej niczym tarcza by ustrzelić ją w całej jaskrawości i cylindryczności wieńczącej smukłą sylwetkę mężczyzny i gdy już zaistniał na białej plamie kartki to wyglądał nie jak nakrycie głowy szacownego i godnego obywatela lecz jak zawadiacki żart na głowie Kapelusznika. Ale kapelusz dał podstawy by sądzić, że reszta nie będzie milczeniem lecz będzie miała swój ciąg dalszy i wtedy pojawiło się oko
zbyt duże by zobaczyć drugą stronę kartonu, zbyt małe by dojrzeć mnie, to i tak nie jest istotne, otworzył zamknięte oko bo nie pozostawało nic innego jak zobaczyć świat i dalej ołówkiem 5B zaczerniać biały prostokąt A4 wciąż mając nadzieję, że za bardzo go nie rozmarzę i sam się za bardzo nie rozmarzę i dociągnę rysunek do końca to znaczy mniej więcej do wysokości łokcia
a gdy już spojrzał na świat drugim okiem, jeszcze niewyraźnie, jeszcze nieśmiało natychmiast postanowił zapalić a więc podjął pierwszą świadomą decyzję, postanowił rzucić się w ten świat korzystając z jednej najpopularniejszej ze wszystkich używek
zaciągając się niedbałym gestem odrzucił w tył świeżo narosłe włosy, zapiął namiastkę koszuli i coś jakby zmężniał bo wąs mu się sypnął obficie a spojrzenie stało się cokolwiek świadomsze więc i myśl jakaś musiała zakiełkować pod cylindrem ocieniającym pół czoła i nasadę nosa
Tak był dalszy ciąg, były kolejne etapy formowania ciała przyobleczonego następnie w płaszcz, zapięty na jedyny widoczny guzik tuż nad poprzecznie biegnącą kieszenią
Zaczęło się od kapelusza a skończyło się właśnie tak jak na załączonym obrazku powyżej. Po drodze padła mi bateria i reszta zdjęć bezpowrotnie utknęła gdzieś w odmętach kabla pomiędzy błyskawicznie zamykającym się notebookiem a bezradnie milczącym aparatem. Przedtem był krótki epizod z Angeliką z Hawru, niewart wzmianki, może poza burzą włosów i kpiącym uśmiechem wiejskiej praczki.
Na deser fragment oryginału autorstwa Henri Toulouse-Lautrec'a, z którego bezwstydnie i nieudolnie zżynałem - wszystko to nieskończone, urwane w biegu, niekompletne. Cóż rzec tedy by nie tłumacząc się zbyt zawile cokolwiek wyjaśnić - tak to już się dzieje wszystko wokół, że czasu nie ma by się pochylić nad detalem i szczegółem i za dobrą monetę wziąć fragment a nie całość, namiastkę bardziej niż komplet.
Adieu...
2 komentarze:
Ale Cylinder przedni:)
przez skromność nie zaprzeczę
nad resztą można by jeszcze popracować
Prześlij komentarz